Wprowadzenie

W sobotnie, jesiennie popołudnie drużyna Schalke 04 zawitała do stolicy, gdzie odbyło się spotkanie ósmej kolejki niemieckiej Bundesligi. Historia spotkań pomiędzy ekipą z Gelsenkirchen a Herthą była pisana przez kilkadziesiąt lat. To starcie było bowiem ich sześćdziesiątą siódmą konfrontacją. Królewsko-Niebiescy zdołali wygrać 32 spośród nich oraz 11 meczów zakończyło się podziałem punktów. Biorąc pod uwagę zarówno wydarzenia historyczne, jak i te bliższe, nie musiało to być łatwe spotkanie dla podopiecznych Domenico Tedesco, gdyż dwie ostanie delegacje do Berlina kończyły się fiaskiem.

Składy

W porównaniu do ostatniego meczu z Bayerem Leverkusen w składzie Schalke nastąpiły aż cztery zmiany. W miejsce niedysponowanych Nastasicia i McKenniego do jedenastki wkroczyli Benjamin Stambouli oraz Max Meyer. Decyzją trenera na ławce pozostali Breel Embolo i Jevhen Konoplyanka, których z kolei zastąpili Franco Di Santo z Guido Burgstallerem. Ostatecznie jedenastka gości wyglądała następująco:

Fährmann (c) – Stambouli, Naldo, Kehrer – Caligiuri, Meyer, Goretzka, Oczipka – Burgstaller, Di Santo, Harit.

Odnośnie zespołu Herthy należało zwrócić uwagę na brak kluczowego w tym sezonie zawodnika, czyli Mathew Leckiego, który po wojażach podczas meczów reprezentacji Australii zaczął spotkanie na ławce. Wyrwą w ataku z pewnością była absencja Vedada Ibisevicia, który pauzował z powodu kartek. Tak więc prezentował się wyjściowy skład berlińskiej Herthy:

Jarstein – Pekarik, Stark, Rekik, Plattenhardt – Skjelbred (c), Darida – Weiser, Duda, Haraguchi – Kalou.

Opis spotkania

Mecz w Berlinie rozpoczął się o 15:30. Schalke tym razem nietypowo wystąpiło w czarno-zielonych trykotach, gdyż tradycyjnie gospodarz, w tym przypadku Hertha, rościł sobie prawo do przyodziania podstawowego kompletu strojów w kolorach biało-niebieskich. Od początku przewagę uzyskiwała ekipa z Gelsenkirchen a efektem tego był strzał na bramkę strzeżoną przez Rune Jarsteina w wykonaniu Guido Burgstallera. Norweg jednak nie miał większych problemów z obroną tej próby. Po żywym rozpoczęciu spotkania byliśmy jednak świadkami dobrej organizacji w obronie obu zespołów, przez co nie oglądaliśmy zbyt wielu okazji podbramkowych, stąd pierwszy kwadrans nie był przyjemny dla widzów. W następnych minutach Schalke powiększało swoją dominację, lecz była ona przede wszystkim widoczna w posiadaniu piłki. Niepokojące dla trenera Herthy było to, że od około 20. minuty Genki Haraguchi wyglądał na bardzo pobudzonego, więc szkoleniowiec z Berlina musiał tonować jego nadmierną agresję. Warto zwrócić też uwagę, że Max Meyer występował w nietypowej dotychczas dla siebie roli, a mianowicie na pozycji „nr 6”, dzięki czemu mógł częściej znajdować się w posiadaniu futbolówki i dyrygować zespołem wraz z Leonem Goretzką. Wiązało się to również z większą liczbą zadań defensywnych, co poskutkowało żółtą kartką, którą Meyer zobaczył w 30-tej minucie za faul na Weiserze. W pierwszej połowie byliśmy świadkami gry w zwarciu, czego efektem była kolejna kartka, tym razem dla Vladimira Daridy za przerwanie ataku w wykonaniu niezwykle zwinnego Amina Harita. Punkt kulminacyjny nadszedł jednak w 44. minucie, kiedy to Genki Haraguchi brutalnym wejściem w kostkę Burgstallera osłabił swój zespół na pozostałą część meczu. Ze względu na małą liczbę sytuacji podbramkowych był to kluczowy moment pierwszej połowy, a obie ekipy zeszły do szatni przy wyniku 0:0.

Drugą połowę zawodnicy Schalke rozpoczęli ze świadomością szansy jaka przed nimi się otworzyła i starali się czynić wszystko by ją wykorzystać. Pierwsze ataki na bramkę rywala rozpoczął Leon Goretzka, jednak strzał został powstrzymany przez Jarsteina. W 52. minucie jednak defensywa Herthy nie zdołała powstrzymać naporu Królewsko-Niebieskich. W polu karym upadł Harit, dając tym samym arbitrowi Benjaminowi Brandowi pretekst do podyktowania jedenastki. Odpowiedzialność za jej wykonanie wziął na siebie lider drugiej linii, Leon Goretzka, który nie bez problemów pokonał norweskiego golkipera. Od 54. minuty meczu mieliśmy zatem wynik 0:1 z perspektywą na dalsze strzelanie w wykonaniu przyjezdnych. W następnych fragmentach Schalke dalej dominowało nad Herthą, dopuszczając jedynie do pojedynczych zrywów w wykonaniu ofensywnych graczy Starej Damy. Szkoleniowiec drużyny z Berlina starał się odwrócić losy spotkania poprzez wprowadzenie nowych graczy, między innymi Valentino Lazaro. Dał on impuls drużynie oraz za faul na nim żółtą kartkę zobaczył Stambouli. Swoją okazję w 73. minucie miał, bezbarwny w tym spotkaniu, Franco Di Santo, ale nie zdołał skierować piłki do siatki, do czego z resztą zdążył już przyzwyczaić sympatyków Schalke. Co nie udało się jemu, udało się jednak drugiemu z napastników. W 78. minucie Guido Burgstaller wywalczył w swoim stylu piłkę w okolicach pola karnego, ruszył do przodu otrzymując podanie zwrotne od Naldo i skierował piłkę do siatki uprzednio wymanewrowując Jarsteina. W tym momencie było 0:2 i praktycznie walka o jakiekolwiek punkty dla Herthy już się skończyła. Następnie trener Tedesco mógł pozwolić sobie na roszady w składzie. W poczuciu spełnionego obowiązku murawę opuścił Guido Burgstaller, który został zmieniony przez Fabiana Reese. Okazję do powrotu na bundesligowe boiska po przerwie spowodowanej urazem otrzymał również Alessandro Schöpf. Do końcowego gwizdka sędziego wynik nie uległ już zmianie i ważne w kontekście walki o czołowe miejsca trzy punkty powędrowały do Gelsenkirchen. Nie było to z pewnością porywające widowisko, ale rzecz jasna lepiej jest zdobyć komplet punktów nie błyszcząc niż pięknie przegrać.

Postawa Schalke

Biorąc pod uwagę, że w Berlinie nie gra się łatwo, można być zadowolonym z osiągniętego wyniku. Bez zarzutu spisała się defensywa na czele z Naldo, który po raz kolejny kapitalnie dyrygował formacją obroną, ale również na swoje konto zapisał asystę przy drugim golu. Na osobne zdanie zasługuję Max Meyer, który wystąpił w innej niż dotychczas roli na boisku. Dzięki temu częściej był „pod grą” i miał większy wpływ na postawę drugiej linii. Nie był to może wybitny mecz w jego wykonaniu, ale dał promyk nadziei, że jest w stanie odnaleźć się w różnych sytuacjach boiskowych. Po meczu podkreślał on z resztą, że konsultował tę zmianę ustawienia z trenerem i jest optymistycznie nastawiony do występów w tej roli. Do pozytywów należy doliczyć również postawę Leona Goretzki, który w kluczowych momentach bierze odpowiedzialność na swoje barki. Tym razem otworzył wynik spotkania uderzeniem z rzutu karnego i zapoczątkował marsz w kierunku zwycięstwa. Na koniec warto dodać optymistyczny akcent, którym był powrót po długiej absencji Alessandro Schöpfa. W dalszej fazie sezonu może on być realną alternatywą w obsadzie prawej strony boiska. Pozostaje mieć nadzieję, że rywalizacja z Caligiurim zmotywuje obu graczy i kibice Schalke nie będą musieli martwić się o jakość na pozycji prawego wahadłowego.