Wprowadzenie

Wycieczki ekipy z Gelsenkirchen na Schwarzwald-Stadion nigdy nie należały do przyjemnych. Tym razem miało być inaczej. Obie drużyny znajdują się bowiem na przeciwległych biegunach w ligowej tabeli i mają na ten sezon inne cele. Sympatycy Schalke mogli być zatem trochę bardziej spokojny o rezultat tego spotkania, biorąc pod uwagę aktualną formę oraz potężne osłabienia w składzie rywala.

Składy

Domenico Tedesco zdążył już przyzwyczaić do stabilnego zestawienia defensywy, stąd w formacji obronnej nie oglądaliśmy żadnych zmian. Zaskoczeniem mogła być nieobecność w wyjściowej jedenastce, będących ostatnio w dobrej dyspozycji, Harita i Bentaleba. Ich miejsce zajęli McKennie i Konoplyanka. Po raz kolejny zabrakło Leona Goretzki:

Fährmann (c) – Stambouli, Naldo, Kehrer – Caligiuri, McKennie, Meyer, Konoplyanka, Oczipka – Di Santo, Burgstaller.

Niemały ból głowy przed spotkaniem miał, szkoleniowiec Freiburga, Christian Streich. Musiał on przemeblować całą defensywę, co spowodowane było absencjami Söyüncü i Lienharta. Największą stratą dla ekipy ze Schwarzwaldu była jednak kontuzja, niekwestionowanej gwiazdy zespołu, Floriana Niederlechnera. Taki stan rzeczy spowodował debiut w wyjściowej jedenastce Bartosza Kapustki:

Schwolow – Koch, Schuster (c), Stanko – Stenzel, Frantz, Höfler, Günter – Haberer, Petersen, Kapustka.

Opis spotkania

Pierwsza połowa

Wizyta na Schwarzwald-Stadion była szczególnym wydarzeniem dla Daniela Caligiuriego, który osiem lal spędził właśnie we Freiburgu. W grupach młodzieżowych spotkał się z Christianem Streichem. Dziś jednak sentymenty musiał odłożyć na bok wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Początek spotkania stał pod znakiem mocnego uderzenia i nie mamy tu na myśli strzału w kierunku bramki. Po starciu Stambouliego z Habererem, ten drugi z całym impetem wpadł w swojego trenera, powodując jego upadek. Sytuacja komiczna, a takiego wślizgu nie powstydziłby się, świętujący ostatnio urodziny, Jermaine Jones. W pierwszych dwudziestu minutach Schalke całkowicie oddało inicjatywę rywalowi, nastawiając się na grę w kontrataku. Dopiero w 29. minucie goście stworzyli zagrożenie pod bramką Schwolowa. Szybkie wyjście z atakiem w wykonaniu Di Santo i doskonałe podanie do Konoplyanki zakończyło się jednak na uderzeniu w słupek. Była to jednak jednorazowa akcja Die Knappen a dalsze minuty to dominacja gospodarzy. Najpierw strzał Petersena w kierunku pustej bramki zablokował Benjamin Stambouli, przez co piłka uderzyła spojenie słupka z poprzeczką. Następnie z dobrej strony pokazał się Bartosz Kapustka, ale jego strzał również wylądował na poprzeczce. Takie wydarzenia mogły powodować zakłopotanie u trenera Tedesco, gdyż mecz wymykał się jego drużynie spod kontroli. Ostatecznie jednak pierwsza część spotkania zakończyła się bezbramkowym remisem, ale w szatni zawodnicy Schalke powinni powiedzieć sobie kilka, znanych z ekstraklasowych boisk, „mocnych słów”.

Druga połowa

Brak koncentracji pośród zawodników Królewsko-Niebieskich wciąż jednak się objawiał i już na początku drugiej połowy przed znakomitą szansą stanął Nils Petersen. Nie zdołał on jednak pokonać świetnie dysponowanego Fährmanna, który jak zwykle był mocnym punktem swojego zespołu. Niestety jego kapitalna forma nie została po raz kolejny dostrzeżona przez selekcjonera reprezentacji i nie znalazł się on na liście powołanych na kolejne zgrupowanie kadry Niemiec. Co ciekawe, solidnie w tym meczu wyglądał również Franco Di Santo. Jednej z jego dobrych akcji nie zdołał jednak wykończyć Konoplyanka. Na bramki musieliśmy więc czekać do 62. minuty. Wtedy na dośrodkowanie (lub strzał) zdecydował się Caligiuri. Piłka, zmierzając w stronę bramki, odbiła się jeszcze od obrońcy myląc kompletnie Schwolowa i zatrzepotała w siatce. Pomimo tego, że nieczęsto zdarza się Caligiuriemu zdobywać bramki, postanowił on jej nie celebrować z szacunku dla swojej byłej drużyny. Po tej sytuacji Schalke mogło już na dobre zając się grą w defensywie, by nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniej kolejki, gdzie w końcówce spotkania stracili ważne punkty. Na boisku pojawili się Amine Harit i Breel Embolo. Szczególnie ten drugi w końcu pokazał to, z czego słynął przed kontuzją, czyli siłę fizyczną. W jednej z akcji niczym czołg wjechał w kilku rywali zmierzając w kierunku bramki. Domenico Tedesco pokazał tym, że przy korzystnym wyniku nie zawsze trzeba posyłać do boju zawodników o charakterystyce defensywnej i bronić kurczowo dostępu do własnej bramki. Spotkanie zakończyło się zatem wynikiem 0:1. Na pewno nie był to najciekawszy sposób na spędzenie 90 minut w sobotni dzień, ale kibiców mogą cieszyć kolejne trzy punkty. Noty za styl będą przyznawane w rozpoczynającym się niedługo sezonie skoków narciarskich a na razie to Schalke wykonuje kolejny skok w ligowej tabeli.

Postawa Schalke

Poza kilkoma błędami, chwalić można przede wszystkim obronę lecz tym razem w rolę jej lidera wcielił się Benjamin Stambouli. Od momentu zmiany pozycji prezentuje się on bardzo solidnie i z meczu na mecz wygląda jeszcze pewniej. O świetnym występie Fährmanna nie warto dużo pisać, bo jest to oczywiste jak to, że po nocy nastaje dzień. Pozostaje mieć nadzieję, że nie doznał on większych obrażeń przy starciu z jednym z rywali, mając w perspektywie nadchodzące Revierderby. W formacji ofensywnej mimo wszystko najwięcej dał od siebie Di Santo, który brał na siebie ciężar dogrywania piłki do kolegów. Konoplyanka jednak raził nieskutecznością. Gra naszego zespołu po raz kolejny nie wprawiała w zachwyt, ale takie mecze trzeba po prostu wygrywać, gdyż wygrane na tym stadionie ostatnimi czasy nie były wcale oczywiste. Teraz następuje przerwa na mecze reprezentacji, którą Domenico Tedesco powinien przeznaczyć na poprawę gry ofensywnej, bo to, że defensywa funkcjonuje bez zarzutu już wiemy.