Część pierwszą zakończyliśmy na opisie rundy wiosennej obecnego sezonu, a w tej przejdziemy do dalszych aspektów związanych z Domenico Tedesco.

Puchary

Czyli rzecz, z której Domenico Tedesco może być zadowolony, bo oprócz ostatniego występu jego ekipy, Die Knappen nie zaprezentowali się źle w żadnych rozgrywkach pucharowych. W zeszłym sezonie 1/2 Finału Pucharu Niemiec, gdzie ulegli dopiero Eintrachtowi (1:0 dla ekipy z Frankfurtu). W tym sezonie 1/8 Finału Ligi Mistrzów (pierwsze spotkanie było jednym z najlepszych w wykonaniu graczy z Gelsenkirchen do 80′ meczu), by ulec w dwumeczu Manchesterowi 10:2. Natomiast w DFB-Pokal Schalke dotarło do ćwierćfinału przegrywając z Werderem, już pod wodzą Huuba Stevensa.

Geneza problemu Schalke

Wyznaczono mnie do wyszukania przyczyn problemów Schalke w tym sezonie, więc skupie się zarówno na statystykach, jak i subiektywnych odczuciach. I choć pewnie wielu z was się ze mną nie zgodzi, ba wielu może się obrazić, za to co napiszę, to ja postaram się wykonać moje zadanie i znaleźć grzechy główne za rządów Tedesco oraz Heidela.

Zaczniemy od statystyk – 30 punktów w rundzie jesiennej sezonu 17/18 to o 12 oczek lepsze osiągnięcie niż w tym sezonie. To pokazuje, że albo forma Schalke spadła, albo poziom Bundesligi wzrósł.
Warto powiedzieć, że w zeszłym sezonie na koniec mieliśmy 63 punkty, gdzie aktualnie dwójka przewodząca tabeli ma ich już 60. Ten przykład ukazuje, że poziom czołowej dwójki jest o wiele lepszy niż w zeszłym sezonie, regularnie punktujące Bayern oraz BVB posiadają przewagę 11 punktów nad trzecim miejscem na obecnym etapie rozgrywek Niemieckiej 1. Bundesligi.

W zeszłym sezonie różnice punktowe nie były tak odrealnione, jak obecnie. Po 34 spotkaniach Schalke miało przewagę jedynie 8 oczek (stan po 27. kolejce), nad trzecim w tabeli Hoffenheim czwartą Borussią i piątym Bayerem Leverkusen (trzy zespoły z taką samą liczbą punktów!). Przewaga zwycięskiego w ubiegłym roku Bayernu nad Schalke wyniosła 21 punktów, co udowadnia nam, że w zeszłym sezonie to Bawarczycy byli górą.

Stracone bramki:

Schalke przez cały ubiegły sezon miało wzorową defensywę, stracili ledwie 37 bramek w 34 kolejkach (średnia minimalnie ponad jedną bramkę na mecz to naprawdę robi wrażenie, 2. pod tym względem wynik w Bundeslidze), na obecnym etapie gry piłkę z siatki golkiper wyjmował już 44 razy, co jest szóstym najgorszym wynikiem w tym sezonie. To ukazuje nam regres gry obronnej.

Strzelone bramki:

Sezon 17/18 nie obfitował w wiele trafień ekipy Schalke – 53 gole to ledwie 6. najlepsze pod tym względem osiągnięcie spośród 18 ekip. Jednak aktualne rozgrywki to dramat pod względem gry ofensywnej drużyny Die Knappen!  Po 26 spotkaniach strzelono zaledwie 27 bramek(!), to jest czwarty najgorszy wynik, jeśli chodzi o ligę niemiecką (razem z Mainz).

Postawa indywidualna: 

Z góry przepraszam, jeśli któryś z kibiców poczuje się urażony, ale jestem zmuszony „powyżywać się” (lub ocenić jak kto woli) postawę konkretnych zawodników (i nie tylko), którzy moim zdaniem zaliczyli ogromny zjazd. Kolejność dowolna, nie będę ferował wyroków, kto zawinił bardziej lub mniej.

  • Ralf Fahrmann – człowiek, który ratował cały poprzedni sezon, w tym sezonie co chwilę robi absurdalne rzeczy (dobrze podajesz nogami Ralf!), sprawiając momentami wrażenie, jakby uczył się gry rękoma od Fabiniaka.
  • Naldo – nie ma go z nami, ale mogę powiedzieć, że po zeszłym absolutnie fenomenalnym sezonie w aktualnym przestał grać nawet na 50% tamtej formy. Brazylijczyk sprawiał wrażenie totalnie zagubionego na murawie, nie potrafił już tak sprawnie dowodzić linią obrony, jak w zeszłorocznej batalii na niemieckich boiskach.
  • Amine Harit – do tego zawodnika czuję szczególną estymę, po prostu uwielbiam chłopaka, ale jak w zeszłym sezonie byłem w stanie go bronić, jeśli chodzi o jego  działania ofensywne (jeden z najlepszych dryblerów w lidze, jeden z najczęściej faulowanych zawodników), tak w tym sezonie nie jest w stanie napędzać akcji Schalke, na 22 występy (wg whoscored.com)  średnio podejmuje próbę dryblingu trzykrotnie na mecz (!!!), z czego uda mu się okiwać przeciwnika 2 razy (w zeszłym sezonie procent udanych dryblingów w okolicach 80%)! Cóż na jego konto w tym sezonie również zaliczę skandal, który miał miejsce w Maroko, i chyba to również do dziś trapi tego zawodnika.
  • Salif Sane – tu będzie kontrowersja, dla niektórych znakomity zawodnik, dla mnie zapalnik, ale cóż… Przed rozpoczęciem sezonu widziany na naszym FanPage, po rozpoczęciu sezonu ja go widzę jako jednego z lepszych rozgrywających naszych przeciwników, pierwsze mecze sezonu 18/19 pokazały jego problemy z wyprowadzaniem piłki (szczególnie posyłanie długich podań), choć faktem jest to, że w odbiorze jest znakomity.
  • Mark Uth – cóż za zawód, zawodnik, który poprzedni sezon miał bardzo udany, w tym praktycznie nie istnieje, ciężko jest przestawić się z ofensywnego futbolu na bardziej skryty.
  • Sebastian Rudy – w sumie tutaj można napisać: kto? Ponieważ zawodnik za około 15 mln euro powinien sprawdzać się o wiele lepiej.
  • Breel Embolo – zawodnik, który jeśli zacząłby grać na takim poziomie, na jaki ma potencjał mógłby nas wyciągnąć za uszy z kłopotów, póki co z tym są problemy.
  • Yevhen Konoplyanka – znany również jako Arjen Robben z Ukrainy, znacznie obniżył swoje loty, jeśli chodzi o statystyki podań, ma aż jedną asystę (i to w Champions League), jako skrzydłowy (mimo wszystko człowiek, który ma za zadanie dostarczać piłkę) ma problemy z podaniami (a dokładniej to z wrzutkami), do tego jego gra nastawiona na indywidualne pojedynki z oponentami w tym sezonie nie przynosi zamierzonych efektów, na 40 dryblingów ledwie 26 z nich było udanych.
  • Bastian Oczipka – nieco przezornie, ale go przepchnął Sterling, co mówi samo za siebie.
  • Benjamin Stambouli – zawodnik, do którego nie byłem przekonany w ubiegłym roku, ale którego gra robiła wrażenie, w tym sezonie znacznie obniżył loty, nadal jego odbiory są często kluczowe, ale wyprowadzanie piłki również u niego jest piętą achillesową.
  • Suat Serdar/Omar Mascarell – są tutaj razem, bo obaj grają tak nijako, że to obojętne, który z nich występuje.

Domenico Tedesco – trener, który przekombinował z rotacją, gdzie ewidentnie trzeba było pozwolić zgrać się zawodnikom, do tego ciągłe rotacje systemami, w skrócie Człowiek Wielu Zmian. Szkoda, że część z nich nie przyniosła efektu.

Podsumowanie

Chociaż mimo wielu trudnych momentów w tym sezonie, nadal jestem wdzięczny Tedesco za niesamowite emocje, które przeżyłem; tuż przed golem na 4:4 w pojedynku z BVB odebrałem kebaba, który po chwili poleciał po moim pokoju, jak się domyślacie, za wiele z niego nie zostało, pierwszy mecz przeciw Manchesterowi City, 2:0 z Borussią, oraz walka na boisku, której symbolem stał się człowiek, do którego nie można mieć pretensji, czyli Burgstaller. Cóż Tedesco miał pod swoją wodzą wielu znakomitych wojowników, którzy zawsze grali do końca (Caligiuri, Burgstaller, Naldo, McKennie) i którzy sprawiali, że mecze Die Knappen były jeszcze ciekawsze, jednak nie potrafił pociągnąć tego na dłuższą metę.

Ten sezon wypadł katastrofalnie i uratowanie spadku nadal będzie ogromnym niedosytem dla fanów Schalke. Zakup Rudego to będzie symbol złego zarządzania finansami, gdzie pieniądze, które przydałyby się na sprowadzenie chociażby solidnego skrzydłowego zostały wydane na gracza, który nie wprowadza nic ciekawego.

Wszystko ma swoje dobre oraz złe strony. Z jednej, wokół ekipy Die Koenigsblauen zbudował się (polski) fanbase, który ma jeden z bardziej wyrafinowanych humorów, jeśli chodzi o zespoły Bundesligi, dlatego nawet na grupie nie ruszają nikogo memy o Schalke, tylko rozbawiają. Z drugiej strony jest to jeden z najbardziej zmarnowanych potencjałów kadrowych w ostatnich latach w topowych europejskich ligach, przez co frustracja ciągle narastała.

Dla mnie osobiście zwolnienie Tedesco to była jedyna słuszna opcja i chociaż dzięki niemu, z powrotem zacząłem obserwować mecze Schalke, tak też przez niego odechciewa mi się czasem na to patrzeć. Mimo wszystko ja życzę powodzenia w prowadzeniu kolejnych klubów, które mam nadzieję, pod jego wodzą będą święcić triumfy.

Jednak uważam, że  Nordkurve zachowało się wspaniale po zwolnieniu byłego już trenera Schalke, wywieszając transparent, który on sam na pewno bardzo docenił. Nie raz zresztą pokazywał, jak bardzo zależy mu na tym klubie.

Post Scriptum

Niektóre sprawy zapamiętam Domenico na bardzo długo, zaczynając od pozytywów:

Wprowadzenie sporej liczby młodzieży do pierwszej drużyny: Haji Wright, Ahmed Kutucu, Alexander Nuebel, Weston McKennie to są jego „wynalazki”, które w większym lub mniejszym stopniu pozytywnie odbiły się na drużynie, szczególnie Amerykanin zasługuje na ciepłe słowa, ponieważ mimo ogromnej rotacji na pozycjach był bardzo ważnym elementem całej układanki, a co najważniejsze nie zawodził przez cały ten okres.

Pokazanie, że Schalke może grać z najmocniejszymi bez kompleksów. Umówmy się, nie liczmy koszmarnego występu z City, ale gra w Lidze Mistrzów w bardzo wyrównanej grupie pokazała nam, że jednak nie jesteśmy tak daleko od europejskiego poziomu.

Okej, ale są też rzeczy złe, które trafiają w dość smutne tony i pokazują mi jaka była rzeczywistość:

Defensywna taktyka, graliśmy niczym Juventus, tylko z trochę gorszymi zawodnikami w składzie, dowożenie wyników 1:0 czy minimalne wygrywanie z przeciwnikami pokazywało nam jakie braki posiadamy, jeśli chodzi o styl gry. Ale dopóki to było skuteczne, nie mogłem przecież mieć żadnych pretensji, problem pojawił się w tym sezonie, gdy nasz atak zaczął masowo zawodzić, a środek pola przestał w tak dużym stopniu (jak w zeszłym sezonie), wspierać przód.

Rotacja. To jedno słowo w tym sezonie jest synonimem Schalke, zmiany, zmiany i zmiany. Co mecz eksperymenty z taktykami, składem, przez co brak zgrania i spójności jedenastki (nawet bramkarz nie był pewien występu), dlatego tez wkradały się nerwy w poczynania zawodników, którzy występowali, bo po co mają zagrać dobrze, skoro w następnym meczu będą na ławce rezerwowych.

Nietrafione transfery, szczególnie te w tym sezonie, które dają sporo do myślenia, jeśli chodzi o prowadzenie wymian gotówkowych w zespole z Zagłębia Ruhry, mimo tego, że minęło ledwo ponad pół roku, od zakupów w lato, już teraz jest wiadome, jak bardzo nie trafiono z transferami… Rudy, Mendyl nie pokazali póki co nic, co mogłoby pozwolić myśleć jako „o na nich zarobimy” lub „to są ludzie, których tu było potrzeba”. Oczywiście zakup takich graczy jak Sane, czy Mascarell da się wybronić, ale oni też nie pokazali tego, czego od nich oczekiwaliśmy przed sezonem.

Cóż to chyba tyle. Glück auf, Domenico!

Michał Bełdzikowski