Wprowadzenie

Wyjazd do Mainz to kontynuacja serii spotkań z zespołami z dolnej części tabeli. Ostatnie mecze przeciwko drużynie z Moguncji były udane, gdyż w trzech spotkaniach z tym zespołem udało się zgromadzić 9 punktów. Dobra passa trwa, odkąd w Gelsenkirchen pojawił się Christian Heidel, który opuścił FSV na rzecz Schalke. Można więc stwierdzić, że dyrektor sportowy przyniósł szczęście swojemu nowemu klubowi, a spotkanie 26. kolejki Bundesligi będzie dla niego kolejną sentymentalną podróżą w swoje rodzinne strony.

Składy

Pierwszy raz od 7. kolejki na ławce zasiadł  Max Meyer i nie wiadomo dokładnie czym było to podyktowane. W wyjściowej jedenastce doszło jeszcze do kliku zmian. Do składu, po jednym meczu nieobecności, wrócili Kehrer oraz Burgstaller. Miejsce na prawej stronie zajął za to Schöpf. Wielkim zaskoczeniem był brak Amina Harita w meczowej kadrze.

Fährmann (c) – Kehrer, Naldo, Nastasić – Schöpf, McKennie, Bentaleb, Caligiuri – Di Santo – Pjaca, Burgstaller.

Po kapitalnym występie przed tygodniem miejsce w bramce utrzymał Florian Müller. Trener Schwarz ponownie ustawił swój zespół bardzo defensywnie, ponieważ wyróżnić można było jedynie dwóch typowo ofensywnych graczy, czyli Quaisona i Ujaha.

Müller – Gbamin, Bell (c), Diallo – Brosinski, Serdar, De Jong, Latza, Onisiwo – Quaison, Ujah.

Opis spotkania

Pierwsza połowa

Gdyby napisać jedynie, że pierwsza połowa się odbyła, nie byłoby to dla was wielką stratą. Trudno wyciągnąć jakieś najciekawsze fragmenty, bo działo się naprawdę niewiele. Do rangi wydarzenia urosła sytuacja z 19. minuty, kiedy to Thilo Kehrer zderzył się z jednym z rywali. Po tym starciu jego oko nie było w najlepszym stanie, stąd istniało zagrożenie, że nie będzie on w stanie kontynuować gry. Młody obrońca okazał się jednak twardzielem i pomimo tego, że wyglądał jak Andrzej Gołota po walce z Tysonem, nie opuszczał on w żadnym pojedynku i grał bardzo dobrze. Poza tym pierwsza połowa wyglądała jak mecz drużyn zakładowych: strażacy kontra policjanci. Jakości było bardzo mało, a dogodnych sytuacji jeszcze mniej. Najprzyjemniejszym momentem pierwszej części był ostatni gwizdek Felixa Brycha.

Druga połowa

Dla postronnych kibiców byłoby lepiej, gdyby druga połowa w ogóle się nie odbyła. Jednak kibice obu ekip liczyli na korzystne rozstrzygnięcie. W przerwie Domenico Tedesco zdecydował się na pierwszą zmianę. W miejsce bezbarwnego Schöpf pojawił się Goretzka, który miał wprowadzić trochę jakości w środku pola. Chwilę później na murawie zameldował się Konoplyanka. Ale najważniejsze wydarzenie tego meczu nadeszło chwilę później. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Caligiuri, a właściwie „Caligiurinho”. Z gracją brazylijskiego gracza minął czterech rywali i fenomenalnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Cóż to było za trafienie! Ta chwila uniesienia nie trwała jednak zbyt długo i niebawem wróciliśmy do szarości tego meczu. Mainz wzięło się za atakowanie, ale większość ich strzałów było blokowanych przez żelazną obronę Schalke. Szczególnie aktywni w ekipie gospodarzy byli Serdar i Ujah. Żaden z nich nie był jednak w stanie pokonać, rozgrywającego swój 200. mecz dla Schalke, Fährmanna. Mieliśmy w tym meczu również sporo kontrowersji związanych z zagraniem ręką. W żadnej z trzech spornych sytuacji sędzia Brych nie użył gwizdka, nie dyktując tym samym jedenastek. Najlepszą okazję Mainz stworzyło w 84. minucie, ale i tutaj kapitan Schalke w świetnym stylu odbił strzał Öztunaliego. W końcowych fragmentach meczu to właśnie on stwarzał najwięcej zagrożenia pod bramką Królewsko-Niebieskich. Pomimo tego, że byliśmy świadkami nerwowej końcówki, udało dowieźć się wynik 1:0 do końca meczu. 4 zwycięstwo z rzędu stało się faktem! Pozycja wicelidera pozostaje niezagrożona!

Postawa Schalke

Zamiast tradycyjnego pisania o postawie całego zespołu, warto skupić się na Danielu Caligiurim. W chwili, gdy przechodził z Wolfsburga do Schalke, wielu kibiców było sceptycznie nastawionych. Sam z resztą zaliczałem się do tego grona. W tej chwili wychowanek Freiburga wyrósł jednak na prawdziwego lidera zespołu. W każdym meczu pokazuje wielką determinację, dokładając do tego liczby. A te nie kłamią. W tych rozgrywkach, grając na pozycji wahadłowego, strzelił on 4 gole i zanotował 6 asyst! Nie można przejść obok tego obojętnym, gdyż takich statystyk nie powstydziliby się gracze ofensywni. W meczu z Mainz „Cali” przeszedł samego siebie i zrobił coś niesamowitego. Jego bramka śmiało może kandydować do tytułu bramki sezonu. Oby jego dobra forma potrwała jak najdłużej, bo gra całego zespołu wyglądała dzisiaj nie lepiej niż twarz Thilo Kehrera.