Wprowadzenie

W piątkowy wieczór, na inaugurację dziewiątej kolejki Bundesligi, na przeciwko siebie stanęły drużyny Schalke 04 oraz FSV Mainz. Obie ekipy w poprzedniej serii gier odniosły zwycięstwa i przystępowały do rywalizacji w dobrych nastrojach. Zważając jednak na historię meczów pomiędzy oboma zespołami, kibice z Moguncji nie mogli mieć wielu powodów do optymizmu. W Gelsenkirchen bowiem  przyjezdni zdołali wygrać tylko raz. Mając to na uwadze, Schalke przystępowało do gry w roli faworyta, a każdy inny wynik niż zwycięstwo Die Königsblauen byłby ogromną niespodzianką.

Składy

W myśl zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia, Domenico Tedesco postanowił posłać do boju tą samą jedenastkę, która wybiegła na murawę w wygranym meczu w Berlinie. Sporym zaskoczeniem była jednak nieobecność w meczowej kadrze Breela Embolo. Schalke rozpoczynało więc mecz ustawieniem 1-3-5-2, czyli, trochę inaczej niż zwykle, z parą napastników z przodu:

Fährmann (c) – Stambouli, Naldo, Kehrer – Caligiuri, Meyer, Goretzka, Harit, Oczipka – Burgstaller, Di Santo.

W odróżnieniu od szkoleniowca Schalke, trener Sandro Schwarz postanowił zmodyfikować skład swojego zespołu po wygranej nad HSV. Za dobrze spisującego się ostatnio Maxima do składu wskoczył Yoshinori Muto, a ofensywnego pomocnika Quaisona zastąpił defensor Balogun. Pokazywało to, z jakim nastawieniem do Gelsenkirchen przyjechali goście, w których składzie znalazło się pięciu obrońców oraz dwóch defensywnych pomocników. Na papierze wyglądało to następująco:

Adler – Donati, Balogun, Bell (c), Diallo, Brosinski – Gbamin, Latza – de Blasis, Öztunali – Muto.

Opis spotkania

Pierwsza połowa

Od pierwszego gwizdka sędzi Bibiany Steinhaus, która prowadziła swoje drugie spotkanie Bundesligi w tym sezonie, Schalke starało się narzucić swój styl gry, oparty o wymianę krótkich podań oraz utrzymywanie się przy piłce. Podkreślał to również trener Tedesco mówiąc, że jego drużyna nie powinna pozwolić, aby spotkanie wymknęło im się spod kontroli i przerodziło się walkę fizyczną, co odpowiadałoby gościom. Goście chcieli sprawić prezent swemu szkoleniowcowi na obchodzone przez niego we wtorek 39. urodziny, ale od początku ich plany spełzły na niczym. Pierwsze 10 minut stało pod znakiem dominacji w środku pola gospodarzy. W tym czasie obserwowaliśmy kapitalny przerzut lewą nogą Goretzki do Oczipki, ale także groźne zagranie Meyera do bramkarza. Takich zagrań pomocnik Schalke powinien się wystrzegać, gdyż występuje na odpowiedzialnej pozycji, gdzie nie może sobie pozwolić na frywolne zagrania. W 13. minucie po kapitalnej trójkowej akcji Di Santo-Burgstaller-Goretzka, ten ostatni znalazł się sam na sam z Adlerem i z zimną krwią przelobował bramkarza Mainz. Było to już czwarte trafienie lidera drugiej linii w tym sezonie, co podkreśla tylko jego świetną formę. W okolicach 20. minuty statystyki idealnie oddawały przewagę Die Knappen nad rywalem ( w posiadaniu piłki 72-28%, w strzałach 2-0). Po raz kolejny solidnie wyglądała defensywa Schalke. Małą skazą w jej poczynaniach mogła być jedynie żółta karta dla Naldo. Pozostaje tylko pytanie, czy do końca słuszna. Naldo jednak w swoim stylu bezbłędnie przerywał dalsze próby ataków ekipy z Moguncji, wyglądając przy tym jak profesor wśród uczniów gimnazjum. Świetne spotkanie rozgrywał także Thilo Kehrer, który dzięki swojej szybkości i zwinności grał na wyprzedzenie. Posiada on umiejętność antycypacji, jak gdyby wiedział przed zagraniem, gdzie poślą futbolówkę przeciwnicy. Pomimo kilku strat Harita i Meyera, pierwszą połowę można zaliczyć do udanych. W roli widza wystąpił Ralf Fährmann, który równie dobrze mógłby zasiąść na Nordkurve i stamtąd obserwować poczynania kolegów. Jedynym zagrożeniem dla bramkarza Schalke była walka z samym sobą, aby nie zapaść w sen. Obie drużyny zeszły więc na przerwę przy wyniku 1:0.

Druga połowa

Początek drugiej części spotkania to lekkie przebudzenie drużyny gości, co poskutkowało pierwszym celnym strzałem w wykonaniu Muto. W tej sytuacji można było mieć lekkie zastrzeżenia do Thilo Kehrera, bo sytuacja dla Mainz powstała w wyniku jego zbyt krótkiego wybicia piłki spod swojej bramki. Fährmann jednak utrzymał koncentrację i bez większych problemów obronił strzał Japończyka. W 60. minucie swój moment miał Franco Di Santo, który doszedł do długiego podania od kolegi, ostatecznie uderzając wprost w Rene Adlera. Z niepokojem można było oglądać kolejne minuty, gdzie wprowadzony w drugiej połowie Victor Fisher wszedł z impetem w kolano Leona Goretzki. Szczęśliwie nie doszło do żadnego urazu i lider zespołu z Gelsenkirchen mógł kontynuować grę. Za kilka minut swój występ zakończył Di Santo, którego miejsce zajął Konoplyanka. W tym momencie Schalke przeszło na grę jednym wysuniętym napastnikiem. Burgstaller starał się współpracować z Ukraińcem, przez co zamiast strzelać, zachował się altruistycznie, ale jego zagranie zostało przerwane przez defensorów gości. W 74. minucie Burgstaller doczekał się swojej chwili chwały i wykorzystał okazję stworzoną po rzucie rożnym. Wrzutkę Oczipki na strzał zamienił Naldo, do dobitki dopadł Burgstaller i mieliśmy 2:0. Było to ukoronowanie naprawdę dobrego występu Austriaka i wynagrodzenie za walkę włożoną w spotkanie. Miłym akcentem była również kołyska wykonana przez graczy Schalke dla nowo narodzonego syna Bastiana Oczipki, Paula. Chwilę później Konoplyanka mógł ustalić wynik spotkania na 3:0, lecz jego strzał powędrował obok lewego słupka bramki strzeżonej przez Adlera. Niestety to pokazało że były skrzydłowy Sevilli ma jeszcze kłopoty z ustabilizowaniem formy i wykończeniem akcji. W dalszych fragmentach Mainz pozwoliło sobie jeszcze na zryw, ale dośrodkowania Muto nie zdołał wykończyć Kenan Kodro. Ostatnie minuty gry to pojawienie się na murawie Coke i Fabiana Reese. Niepotrzebne były również kartki które zobaczyli wspomniany Coke oraz Daniel Caligiuri. Ostatecznie rywalizacja na Veltins Arena zakończyła się pewnym zwycięstwem Die Königsblauen 2:0 i mogą oni kontynuować swój marsz w górę tabeli.

Postawa Schalke

Przed meczem można było wyobrażać sobie taki przebieg spotkania, który obserwowaliśmy na murawie. Zawodnicy Schalke w pełni dominowali nad przeciwnikiem, nie dając mu przy tym większej okazji do wykazania się w ataku. Duża w tym zasługa trójki defensorów pod dowództwem Naldo. Dobrze w roli obrońcy w obecnym systemie gry wygląda Benjamin Stamboulim, gdyż tu może pokazać swoje atuty, czyli odpowiedzialność w destrukcji i nieustępliwość. Max Mayer powoli nabiera nawyki w grze na nowej pozycji, dokładając do tego waleczność, której kiedyś mu brakowało. Jesteśmy świadkami jego przeobrażenia z grzecznego chłopca z nienagannie ułożoną fryzurą na Kämpfera środka pola. Nie stracił on przy tym na jakości podań oraz kreatywności, choć musi się jeszcze wystrzegać głupich strat w newralgicznych sektorach boiska. Docenić należy po raz kolejny duet Goretzka-Burgstaller. Widać, że rozumieją się oni za równo na boisku jak i poza nim. Podkreślał to w pomeczowej wypowiedzi pierwszy z nich, że doskonale odczytują swoje ruchy i szukają siebie w akcjach ofensywnych. Taka postawa zespołu pozwala więc mieć nadzieję, że następne mecze będą kontynuacją zwycięstw i Królewsko-Niebiescy na długo nie opuszczą czołówki tabeli.