Wprowadzenie

Środek tygodnia stawał pod znakiem rywalizacji w rozgrywkach Pucharu Niemiec. Dla drużyny Schalke oznaczało to wyjazd do oddalonego o 250km Wiesbaden, gdzie mieli zmierzyć się z miejscowym Wehen. Mecz drugiej rundy DFB-Pokal był zatem spotkaniem piątej drużyny Bundesligi z zajmującym czwarte miejsce trzecioligowcem. Faworyt był więc jeden, choć trener, jak i zawodnicy Schalke zgodnie podkreślali, żeby podejść do meczu w pełni skoncentrowanym.

Składy

Pucharowe rozgrywki na tym etapie mają to do siebie, że można w nich dać szansę zawodnikom, którzy dostają jej w lidze mniej. Z tego względu w drużynie Schalke znaleźli się Coke, Konoplyanka oraz Bentaleb. Domenico Tedesco zestawił swoją drużynę w ten sposób:

Fährmann (c) – Stambouli, Naldo, Kehrer – Coke, Meyer, Bentaleb, Oczipka – Di Santo, Burgstaller, Konoplyanka.

Z wiadomych względów nie znajdzie się tutaj opis sytuacji kadrowej ekipy Wehen. Przedstawione zostanie jedynie ich wyjściowe ustawienie:

Kolke (c) – Kuhn, Mockenhaupt, Reddemann, Mintzel – Andrich, Mrowca – Andrist, Diawusie – Schäffler, Mvibudulu

Opis spotkania

Pierwsza połowa

Od początku spotkania Schalke starało się narzucić swój styl gry, spokojnie rozgrywając piłkę od tyłu. Drużyna gospodarzy postanowiła jednak w pierwszych minutach zaatakować i spróbować zaskoczyć defensywę rywala. W ten o to sposób udało im się nawet skierować piłkę do siatki, ale sędzia asystent dopatrzył się spalonego. Pomimo dużej dysproporcji pomiędzy potencjałem obu drużyn, pierwszy kwadrans mógł zaniepokoić szkoleniowca Schalke, bo jego zawodnicy na sporo pozwalali niżej notowanemu rywalowi. Dopiero w 26. minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu Bastiana Oczipki, strzałem głową bramkarza zdołał pokonać Franco Di Santo. Gol ten miał swoją wymowę, ponieważ była to dla Argentyńczyka pierwsza bramka od 599. dni. Po jego reakcji widać było jak bardzo zależało mu na przełamaniu a w jego oczach pojawiły się nawet łzy. Po chwili na tablicy wyników było już jednak 2:0. Kolejną kapitalną asystą popisał się Oczipka, który odnalazł po drugiej stronie Guido Burgstallera. Zwodem na zamach minął on obrońcę i posłał piłkę nad bramkarzem gospodarzy. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza część spotkania, w której Królewsko-Niebiescy zostawili dobre wrażenie, poza kilkoma strzałami zza pola karnego lądującymi w sektorze zajmowanym przez kibiców Wehen.

Druga połowa

Na drugą połowę Schalke wyszło z takim samym nastawieniem, ale tym razem szybciej udało się udokumentować swoją przewagę w umiejętnościach. Po świetnej wrzutce Bentaleba, do strzału wolejem składał się Burgstaller, ale piłka prześlizgnęła mu się po nodze. Ruszył jednak za nią, by powalczyć z obrońcą. Ten jednak zachował się tak nieporadnie, że głową skierował piłkę do własnej bramki, zaskakując przy tym kompletnie bramkarza. Była więc to akcja spod szyldu „Futbolowe jaja”. Wyglądało to na tyle zabawnie, że zdezorientowany Burgstaller nawet nie był w stanie się cieszyć ze zdobytego gola. Gdy wynik był już rozstrzygnięty, na murawie pojawili się McKennie, Schöpf i Embolo. W międzyczasie jednak doszło do rozluźnienia szyków obronnych Die Knappen, co skrzętnie wykorzystali gracze trzecioligowca. Okazało się bowiem, że żelazna obrona Schalke została sforsowana przez Blachę. Dawida Blachę, czyli polskiego zawodnika występującego w Wehen. Końcówka spotkania to jeszcze kilka zrywów, ale wynik był już rozstrzygnięty i do końca nie uległ zmianie. Faktem jest jednak, że było to pewnie zwycięstwo drużyny z Gelsenkirchen i Wehen sprawiło im mniej problemów niż komentatorowi meczu wymowa kilku nazwisk.

Postawa Schalke

Cieszy na pewno kolejny dobry występ Meyera, który nawet na tle trzecioligowca, zebrał cenne doświadczenie na wciąż nowej dla siebie pozycji. Powodem do zadowolenia jest też fakt, że w meczu mogli wystąpić zawodnicy potrzebujący ogrania po kontuzjach. Na minus można jednak odnotować stratę bramki i zatrzymanie serii z czystym kontem. Jak mawiał bowiem Huub Stevens: „Die null muss stehen”. Nie udało się to niestety przeciwko Wehen.